Nie wiem, co jest z tą pogodą, że wiosna zawitała do nas dopiero w maju i tak jakoś niemrawo. Wszyscy chodzą jak zombie, a w pracowniczej kuchni słychać tylko ciche „kawy, kawy, ale jestem zmęczona, boli mnie głowa", zagłuszane głośnym ekspresem, który zdaje się chodzić bez końca.
Pogoda wpływa na nastrój. Niedobór witaminy D daje Polakom już mocno w kość. I choć na pogodę nie mamy wpływu, nikt nie zabroni nam raczyć się drobnymi wiosenno-letnimi przyjemnościami. Posadziłam kwiatki na balkonie i mam zamiar siedzieć tam choćby w deszczu zawinięta grubym kocem ze szklanką mojej ulubionej kawy mrożonej.
U mnie co sezon wygrywa zdecydowanie frappe. To też kawa, którą najbardziej kocham modyfikować. Co roku powstaje kilka nowych wersji - od bardziej udanych do mniej.
Jako miłośniczka lawendy przychodzę do Was z propozycją leniwego, lawendowego frappe. Jeśli trochę mnie znacie, lubię wszystko upraszczać. I oczywiście, że nie mam w domu kostek lodu i nie będę czekać aż zmrozi się woda. Zatem proces robienia frappe zaczynamy od włożenia szklanki do latte do zamrażarki. Spokojnie, raczej nic Wam się nie stanie ze szkłem, przetestowałam ten sposób w nie jedno lato. W międzyczasie zagotowujemy wodę. Do osobnej wysokiej szklanki wsypujemy dwie łyżeczki kawy rozpuszczalnej lub łyżkę zbożowej instant i łyżeczkę cukru, zalewamy dosłownie odrobiną gorącej wody i spieniamy ręcznym spieniaczem. Wyciągamy szklankę z zamrażarki i na dno wlewamy odrobinę syropu lawendowego. Następnie dodajemy naszą spienioną kawę. Całość zalewamy ostrożnie, małym strumieniem schłodzonego mleka prosto z lodówki (najlepiej po ściance). U mnie mleko owsiane (o napojach roślinnych do kawy też planuję wkrótce napisać). Całość dekorujemy suszoną lawendą. Jakby opis przygotowania wydawał się chaotyczny to łapcie link, do wpisu, gdzie bardzo szczegółowo i ze zdjęciami opisałam, jak zrobić podstawowe greckie frappe.
Jaka jest ta kawa? Bardzo słodka, więc z pewnością nie każdemu przypadnie do gustu. Dla mnie to była maksymalna ilość słodyczy, jaką toleruję w kawie, ale bierzcie na to poprawkę, bo na co dzień piję mocną, czarną kawę bez cukru.
Na pewno będę ten przepis jeszcze modyfikować. Jestem ciekawa, jak smakowałaby lawendowa cold brew i czarna kawa przelewowa (espresso może być trochę z ostre i gryźć się z wyrazistym smakiem lawendy). Dajcie znać, jak wykorzystujecie lawendę w kuchni. Szczególnie interesują mnie pomysły kawowo-herbaciane, ale nie tylko!
Miło się czyta i smakuje z pewnością slodko!
OdpowiedzUsuńDziękuję, takie komentarze zachęcają do dalszego pisania. Pozdrawiam!
UsuńMam ochotę na taką kawę🍮
OdpowiedzUsuńPolecam spróbować! 😁
UsuńLiczę, że będę miała okazję sprobować jej z Twoich rąk. Na przykład na jednej z naszych nocy filmowych :D
OdpowiedzUsuńW.
Gdybym nie wiedziała, czyj to komentarz powiedziałabym, że brzmi tajemniczo :-P Jasna sprawa, uwielbiam robić kawę znajomym! A syrop lawendowy to sztos zarówno do kawy, jak i do herbaty :-D
UsuńMuminkiiiiii!
OdpowiedzUsuń