Cześć, Moi Drodzy!
Jak obiecałam, od razu przybiegam z drugim postem. Tym razem będzie troszkę filozoficznie. Żyjemy coraz szybciej i chyba każdy z nas zna to uczucie, gdy w pośpiechu przechyla małą filiżankę espresso by z powrotem gnać do pracy, nudną rozpuszczalną wypitą przy komputerze z nutką ryzyka by nie zalać urządzenia. A mamom z pewnością bliskie jest wypijanie zimnej już fusiary. Każdy pije swoją kawę, jak lubi lub, jak myśli, że może. Ale czy naprawdę zawali nam się świat, gdy na chwilę usiądziemy, spróbujemy się zrelaksować i skupić tylko na tej jednej, jedynej czynności? Możecie mnie zastrzelić, bo przecież mówi to bezdzietna dwudziestoparolatka, co jeszcze nic nie wie o dorosłym życiu. Ale doskonale znam zimną kawę rozpuszczalną, która była jak zbawienie w ciężkim dniu i uczucie małego rozczarowania, gdy w poprzedniej pracy przedszkolak strącił moją zimną, niedobrą kawę zabawkową koparką.
Możemy się spieszyć i planować każdy krok. Sama mogłabym wziąć ślub z kalendarzem. Ale znajdźmy sobie choć jedną czynność w ciągu dnia, która będzie tylko nasza - chwilę do praktyki mindfulness. Ja mówię tu o przyrządzani i piciu kawy, bo jest to moją pasją, ale dla Was może być to cokolwiek innego, co wprowadza was w stan relaksu. Spacer po lesie? Samotne śniadanie czy może rozdział książki do poduszki?